MILCZYSZ PIĘKNIEJ NIŻ KSIĘŻYC
wiem
że cisza
która jest w tobie
to tylko
zwiewny pozór
milczenia
za którym
kwitnie
ogród dźwięków
po którym chciałabym spacerować
z cieniami zdarzeń
co się jeszcze nie stały
mimo że milczysz
piękniej
niż księżyc
przemów do mnie
proszę
muzyką gwiazd znajomych
SEN BYLEJAKI
nie odchodź
twojej urody
zabraknie
makom na łące
a cisza nad jeziorem
bez echa twojego głosu
stanie się tylko pustką
popatrz
wiatr z moich włosów
bezdomny
umiera
nie odchodź
w sen byle jaki
NIECHCIANYCH ZDARZEŃ SMAK
wyrzuć z pamięci
niechcianych zdarzeń smak
nadzieją gwiazd sennych
ulecz chore noce
i chodź ze mną
w źródła ciszy
słońcem sytą zieleń lasów
ze mną bądź
ze mną śnij
ten sam sen
zwątpieniom okrutnym
odbierz serca przychylność
z godzin pustką upartych
zdejmij szarość trwania
i chodź ze mną
w dni skrzydlate
cudem wiosny oniemiałe
ze mną bądź
ze mną śnij
ten sam sen
zmierzchom martwym od smutków
podaruj szczęścia blask
zamień ciche zamyślenia
w nieśmiertelność marzeń
i chodź ze mną
z wiatrem serca
w radość zwiewną, nienazwaną
ze mną bądź
ze mną śnij
ten sam sen
POŁAMANE ZABAWKI MĄDROŚCI
na zawsze już
cząstkę wielkiej śmierci
będę nosić w sobie
na nic się nie zdadzą
tryumfalne oszustwa
wiosny
i jesieni
cudze nadzieje
radości i zwycięstwa
obce mądrości
nieważne jak połamane zabawki
nawet echa pieśni
zagubione wśród twarzy znajomych
nie przydadzą się
już na nic
w pół słowa
stałam się
milczeniem
KSIĘŻYCOSREBRNA NOC
księżycosrebrną noc
zdejmuję z okna
i wkładam
jak kwiat
pomiędzy kartki
szarych, pustych dni
a opuszczone
przez echa twoich wiatry
przygarniam swoich dłoniach
i przemieniam w sny
BYĆ JAK WIATR
zgłębić nareszcie
własną
tajemnicę
wyrwaną z ciszy
jak słowa
z milczenia
i trwać rozumniej
pełniej
i bezpieczniej
w czasie upartym
co w gwiazdy
się zmienia
i już nie pragnąć
nie tęsknić
i nie śnić
o wielkich
pięknych
mądrych zamyśleniach
już tylko
być
jak wiatr
obłędnym tańcem
oszukać
marzenia
PIĘKNY OD ZACHWYTU
są w Tobie
wschody i zachody słońca
pragnienie
radości wieczornej
słowa
te najważniejsze
i muzyka
gwiazd
zielony wiatr
znad rzeki
i cisza
znajoma
jesteś piękny
od mojego zachwytu
NOCE NAJPIĘKNIEJ NIEPRZESPANE
kim jesteś?
I dlaczego
chcesz mówić do mnie
muzyką gwiazd znajomych
o wędrówkach
w nieskończoność
o księżycowych źródłach
radości, nadziei i ciszy
o najpiękniej nieprzespanych
skrzydlatych nocach
i zwiewnych od uniesień
porankach
kim jesteś?
KALECTWO ROZUMU
wybrani
spośród wielu
żeby widzieć
słyszeć
czuć
rozumieć
żeby umierać
wiele razy
upokorzeni bezsilnością
i świadomością
kalectwa
rozumu
studiujemy wytrwale
własną nieudolność
ŁASKA ŚMIERTELNOŚCI
wyszliśmy
z wielkiej ciszy
z dłońmi
ciężkimi
od przedwiecznej radości
i w zdumieniu
oswajaliśmy
gwiazdy znajome
niemą muzyką
zabłąkanego w naszych oczach
nocnego przestworu
kiedyś
na początku
wielkiego bezczasu
a teraz
po wędrówce bez celu
po zdarzeniach nieprzyjaznych
boleśnie obcy światu
który kochaliśmy milczącą miłością
świadomi porażki
pokornie prosimy
o łaskę śmiertelności
ZAPALASZ TĘCZĄ MÓJ SEN
ty
zapalasz tęczą mój sen
sen o szczęściu, co nigdy tak prawdziwie
nie chciał przyśnić się nam
ja
patrzę jak radość w nim drży
i blaskiem dobrych słów
ożywiam go
pójdziemy brzegiem nocy
rozdawać gwiazdom ciszę
muzyką kochać księżyc
w naszych oczach roztańczony
pójdziemy w zieleń wiosny
uczyć kolorów kwiaty
drzewom tłumaczyć wiatry
te znad łąki i znad lasu
ty…
pójdziemy w strugach słońca
błękitem karmić ptaki
godzinom przypiąć skrzydła
do lotu w nieznane
pójdziemy nieostrożnie
w sens nagłych rozweseleń
zachwyceń rozśpiewanych
pieśnią serca i nadziei
ty…
POSŁUCHAJ CISZY
posłuchaj ciszy
po słowach zbyt śmiałych
co chciały marzeniom
dać życie prawdziwe
i sensem napełnić
puste dni
posłuchaj słońca
kapiącego z liści
jak brzęk złotych monet
hojnej jałmużny
rzuconej niedbale
na nasz ból
posłuchaj nocy
gwiezdnej muzyki
co dobrym obłokiem
ociera z naszych twarzy
smutek, zwątpienie
samotność
DLA CIEBIE ZGASIŁABYM SŁOŃCE
dla ciebie zgasiłabym słońce
nieprzyjaznym cieniom na przekór
gdybyś tylko chciał, gdybyś tylko chciał
dzielić ze mną blaski świec
dla ciebie zdjęłabym urodę z maków
i rozwiesiła ją na swoich włosach
gdybyś tylko chciał, gdybyś tylko chciał
patrzyć na mnie jak na łąkę
dla ciebie zebrałabym całą ciszę z gwiazd
i włożyła ją w twoje ręce
gdybyś tylko chciał, gdybyś tylko mógł
zrobić z niej sensu kształt
ŚWIAT WIECZORNEGO ZACHWYCENIA
nasz świat
zbudowany
z wieczornego zachwycenia
jest nietrwały
jak uroda maków
moja łza
cień twoich rąk
i uśmiech
którym boisz się
uśmiechać do mnie
czują się w nim niepewnie
ale jednak dobrze
jak nigdzie indziej
W DRODZE DO GWIAZD
w drodze do gwiazd
zabrakło słów
i cisza pobladła
od światła w twoich
jak zwiędłe liście
opadły szare dni
i radość jak ogród
zakwitła nadzieją
może jeszcze zdarzy się
niecodzienność niebolesna
może już nie starczy win
naszym dłoniom świętokradczym
w drodze do gwiazd…
zima gdzieś na polach śni
sen o wiośnie i konwaliach
białe z żalu czyjeś łzy
anioł smutku zmienił w prawdę
w drodze do gwiazd…
NIESKOŃCZONOŚĆ ZACHWYCENIA
wszystkie piękne słowa
zostały już powiedziane
kiedyś
komuś
dla nas
została już tylko cisza
i nieskończoność
zachwycenia
MIŁOŚĆ
miłość
jeszcze nie nazwana
pogrążona w mroku
zajaśnieje blaskiem świec
gdzieś nad ranem
może
dla nas kształt odnajdzie
zaprowadzi w radość
nasze wątłe cienie
chore od niespełnień
miłość- nieuchwytna jak wiatr
zaczajona za snem
obłaskawi szarość w nas
miłość – jeszcze boi się słów
niepewności i klęsk
obcych światów przyszłych dni
w smugach światła widzę twoją twarz
zabłąkaną w gwiazdach i w nadziejach
wielkie echo małych, dobrych słów
sennie krąży wokół nas
NIECODZIENNOŚĆ
smutkom zamkniemy szczelnie drzwi
i usiądziemy przy herbacie
za progiem kończy się nasz świat
w którym tak dobrze nam
za okno wyrzucimy klucz
do nieprzyjaznych, szarych dni
zegarom wykradniemy czas
i roztrwonimy go w blasku gwiazd
zieloną ciszą stół przykryję
a ty zapalisz kilka świec
i odpłyniemy w niecodzienność
z kilku małych, dobrych słów
na ścianach porozwieszam cienie
marzeń, co może dziś się spełnią
i wymyślimy sobie sen
w którym miłość zdarza się
BOCHEN BYLEJAKOŚCI
może to właśnie ty
jesteś tym
który zna język ciszy
i rozumie szelest
spadających gwiazd
zwątpienia
może to właśnie ty
pójdziesz za mną
nie pytając dokąd
i bochen bylejakości
przemienimy
modlitwą milczenia
w niecodzienność
POMILCZEĆ CIEKAWIE
chciałabym z tobą pomilczeć ciekawie
i światłem z twoich oczu zapalić w gwiazdach noc
z cieniem twoich dłoni spacerować po tęczy
nad szarością, zwątpieniem, codziennością i mgłą
i na twoim uśmiechu poszybować w nieznane
być powietrzem i wiatrem, ciepłym deszczem w ogrodzie
zazielenić się wiosną i rozpachnieć się sadem
rozbajecznić się łąką, być piosenką i snem
chciałabym z tobą pomilczeć ciekawie….
zaprzyjaźnić się z majem i zatańczyć z nim wiosnę
i zaśpiewać z nim zieleń smutnym drzewom nad stawem
opowiedzieć o ptakach pustym jeszcze gałęziom
i pogrążyć się w ciszy jeszcze ciepłej od słów
chciałabym z tobą pomilczeć ciekawie………………………….
I zapomnieć o strachu, o cierpieniach i klęskach
utraconych nadziejach, roztrwonionych marzeniach
i zapomnieć o walce z czasem, z pustką i z mrokiem
z przemijaniem wieczornym, z bezradnością i złem
chciałabym z tobą pomilczeć ciekawie………………………….
JAK TO JEST
tyle twarzy – uśmiechów roztrwonionych
i nieważnych spojrzeń
i godzin byle jakich, martwych dni i zdarzeń
i zgiełku kroków pospiesznych nadaremnie
tyle rąk – i tyle zbędnej ciszy
w puste noce kapie z nich
i tyle światła, które blaskiem nie umiało być
i tyle obcych dźwięków i hałasu zbędnych słów
jak to jest – że tylko z twoich dłoni cisza
tyle treści ma
że tylko z twoich oczu światło blaskiem jest
że tylko twoich kroków echa sercem słyszę
jak to jest – że nawet kiedy jesteś gdzieś daleko
jesteś ze mną
twojej obecności muzyka mnie wypełnia
i tyle dajesz mi – nawet gdy nie dajesz nic
nawet wtedy, kiedy nie patrzę w twoją stronę
widzę twoją twarz
twój głos koncert we mnie gra
i wszystkie wielkie, ważne sprawy małe są
ZAPATRZENIE, ZASŁUCHANIE
kilka słów, kilka nut
zapach wiosny roześmianej
zapatrzenie
zasłuchanie
zachwycenie
jakieś święto, jakiś koncert
i nieważnych kilka słów
kilka
wierszy
tobie dam
może serca starczy nam
żeby znowu kochać wiatr
i żeglować
gdzieś po chmurach
i marzeniach
włosom nocy przypiąć księżyc
łące rozdać zieleń traw
przyjąć w siebie
błękit nieba
i blask gwiazd
dam ci sen, piękny sen
radość dawno nie doznaną
dobrą ciszę
pełną treści
i kolorów
i nasycę głód twych dłoni
pustkę z oczu zdejmę ci
i nadzieją
pomaluję
każdy dzień
NAUCZ MNIE KOCHAĆ ŁĄKĘ
naucz mnie kochać łąkę
naucz mnie pięknie śnić
naucz mnie wiosny, naucz mnie słońca
naucz mnie marzyć – i bądź ze mną
nie nasza zasługa
i nie nasza wina
że znienacka wiosna przyszła
w radość nas wrzuciła
jak w głęboką wodę
przestraszeni i bezradni
naucz mnie kochać łąkę…………………………………..
mamy wspólną łąkę
całą łąkę nieba
taniec nocy i śpiew gwiazd
dłonie zdjęte z ciszy
pełnej zachwycenia
w twarzach mamy ten sam blask
naucz mnie kochać łąkę……………………………………….
chwila zamyślenia
chwila zapatrzenia
i już ogród marzeń kwitnie
łąka wiośniejąca
kolorami śpiewa
wiatr we włosach radość tańczy
naucz mnie kochać łąkę………………………………….
POKOCHAJ WIATR
pokochaj wiatr, pokochaj deszcz
i pozwól wiośnie w siebie wejść
a wtedy ja zatrzymam czas
pozbieram ciszę i blask z gwiazd
z przyszłości twojej zdejmę lęk
dopiszę treść i kolor dniom
niechcianych zdarzeń nieprzyjazność
odrzucę w niepamięci mrok
pokochaj wiatr ……………………………..
spojrzeniom wrogim, przykrym słowom
odbiorę moc i siłę złą
pokonam strach, wymyślę radość
we włosach nocy znajdę trwania sens
pokochaj wiatr ……………………………..
zakwitnie radość, zaśpiewa sad
i przez ogrody przejdzie sen
nauczy się jak o nas śnić
pozorem prawdy sycić serca głód
pokochaj wiatr ………………………………..
i będzie maj i będzie galop
w przestrzeń bez końca i początku
i wiatr we włosach będzie grał
symfonię z barw, kwiatów i traw
pokochaj wiatr ………………………………..
JESZCZE ZIMA NA POLACH
jeszcze zima na polach
pełna mrozu stodoła
a już radość się skrada
i nieśmiało nas woła
zanim wiosna znowu stanie się
zanim maj roztańczy się po sadach
zdejmę z twojej twarzy smutek
z dłoni zapomnienie
i kolory oczom wyśnię
jeszcze pusto w ogrodach
jeszcze ciemno nad rzeką
ale serce już śpiewa –
wszystko zdarzyć się może
zanim wiosna znowu stanie się ……………
po ugorach niedługo
ciepłe wiatry powieją
i zbajeczni się łąka
i zakwitnie nadzieją
zanim wiosna znowu stanie się …………….
słońce z wiatrem zaśpiewa
po jeziorach i stawach
jeszcze dzień, jeszcze chwila
wszystko zdarzyć się może
ZARAZIŁEŚ MNIE WIOSNĄ
zaraziłeś mnie wiosną
ciepłym wiatrem znad rzeki
tajemnicą poranków
zagubionych gdzieś w lesie
zaraziłeś mnie pędem
i galopem po łąkach
na obłokach skrzydlatych
po marzeniach – do słońca
zaraziłeś mnie szczęściem
upragnionym, nieznanym
zaraziłeś radością
i zachwytem z twych dłoni
CZAS NA BŁĘKIT, CZAS NA ZIELEŃ
zima smutkiem zanudziła sady i ogrody
szare domy i ulice połykają radość z nas
a my tacy snom potrzebni, wiecznie szczęścia głodni
i z zegarów roztargnionych wykradamy czas
czas na błękit, czas na zieleń
na obłoków zradośnienie
i na łąki zasłuchanie
w słońce i blask
na rozdanie wiatru drzewom
na pojenie ciszą stawów
czas kolory niecierpliwe
wlać w wiosny dzban
z zaspanego kalendarza spadły puste dni
po ogrodach zapachniało tańcem i nadzieją
jakiś uśmiech, dobre dłonie, czyjaś twarz znajoma
obiecują cuda, czary, kolorowy czas
czas na błękit, czas na zieleń ……………………………………….
popatrz – niebo gdzieś nad nami śmieje się gwiazdami
galopują zachwycenia i bezpańskie sny
chwytaj chwile i marzenia, przypnij skrzydła dniom
radość, szczęście niespodziane, jak jabłka rwij
czas na błękit, czas na zieleń ……………………………………….
DZIEŃ SIĘ CZAI ZA PORANKIEM
dzień się czai za porankiem
wszystko będzie zwykłe, jasne, proste
zostań w moim śnie nad ranem
w świecie cudów ze mną chwilę zostań
przypnij skrzydła martwym nocom
i nadzieją pobłogosław ciszę
zostań w moim śnie nad ranem
w świecie cudów ze mną chwilę zostań
szare dni na stołach, noce roztrwonione
powiędłe piosenki, dawno nie śpiewane
połamane skrzydła leżą gdzieś w piwnicy
mogą jeszcze latać, ale z kim i po co…
dzień się czai za porankiem ……………………………………………..
rozstrojone skrzypce milczą gdzieś na strychu
w popękanych strunach chorych dźwięków echa
oczy głodne blasku, w dłoniach więdnie cisza
i tylko nadzieja szumi gdzieś po lasach
dzień się czai za porankiem ……………………………………………..
obojętne twarze, wielkie, ważne sprawy
smutni, szarzy ludzie z zachłanności chorzy
więcej, więcej, więcej, szybciej, taniej, sprytniej
dokąd tak się spieszysz – przecież łąka kwitnie
dzień się czai za porankiem ………………………………………………
KSIĘŻYC NA WSPÓLNYM NIEBIE
na ile ciemnych, pustych nocy
wystarczy mi światła
z twojego uśmiechu
na ile dni bezbarwnych, szarych
wystarczy kolorów
radości z twych dłoni
gdzieś daleko jest twój świat
obcy fotel, stół i krzesło
jakieś drzwi, pusta sień
i za oknem obcy ogród
ale mamy przecież ten sam sen
ten sam księżyc na wspólnym niebie
ten sam deszcz, wspólną wiosnę
i motyle na łące
z dni jak z chlebów rozkrojonych
wypadły godziny
samotne i chore
godziny zwiędłe, szare, smutne
kalekie sekundy
z tęsknoty pobladłe
może przyjdziesz do mnie dziś
brzegiem snu, skrajem nocy
wołam cię, proszę przyjdź
i zamieszkaj w moim śnie
we śnie radość, tańczy maj
pieśń szaloną śpiewa wiatr
słońce marzy razem z nami
że zwiośnieje się na łące
i już stale będziesz blisko
gdzieś obok marzenia
gdzieś obok wspomnienia
i w każdej chwili zamyślenia
będą się błąkać echa
twojego uśmiechu
wreszcie sen przyśnił się
ten, co długo nie chciał przyjść
nie budź mnie, ze mną śnij
i nie pozwól nocy skończyć się
we śnie radość, tańczy maj
pieśń szaloną śpiewa wiatr
słońce marzy razem z nami
że zwiośnieje się na łące
MILCZĄCEJ MIŁOŚCI
przynosimy dziś w darze
Twej milczącej miłości
z hałasu zdarzeń ocalone
zamyślenia
ciszę wytchnień wieczornych
i blask lampy nad stołem
co pomaga nam przemijać
radośniej
przynosimy też
ciężar
umierania
w noce długie
bolesne
udrękę zwątpień
niechcianych
i całą naszą
ludzką
bezradność
nie prosimy Cię Boże
żebyś spełnił pragnienia
których chaos nam życie
pomniejsza
tylko pozwól się kochać
Twoją wolę wypełniać
i podaruj nowej wiośnie
przyjaźń łąki
i napełnij nadzieją
szarość dni byle jakich
smutnym drzewom
obiecaj nową zieleń
i zamieszkaj w milczeniu
dobrych wiatrów znad rzeki
i zegarów nieprzyjazność
pobłogosław zapomnieniem
nie prosimy Cię Boże
żebyś spełnił pragnienia
których chaos nam życie
pomniejsza
tylko pozwól się kochać
Twoją wolę wypełniać
i podaruj nowej wiośnie
przyjaźń łąki
przynosimy też
pełne ręce radości
bo po długiej wędrówce
zbliżyliśmy się
do Ciebie
dałeś nam poznać
miłość
i pozwoliłeś
tęsknić do niej
POGODZIĆ SIĘ Z DESZCZEM
trzeba będzie nam znowu
pogodzić się z deszczem
i odnaleźć twarz własną
sprzed zdarzeń niechcianych
i na nowo zrozumieć
świecy nocny taniec
co w cieniach nieskończonych
pozwala nam marzyć
o nowym
pięknym
mocnym
jasnym życiu
i znowu żyć – jak Feniks
wstydząc się popiołów
i znowu spotkać ciszę tak znajomą
pod starym dębem w parku
i znowu umierać
od nadmiaru
milczącej miłości
ZAPATRZENI W MROK
zapatrzeni w mrok
wciąż mijamy się
obojętni, smutni, źli
w zwykłych, szarych dniach
w tłumie małych spraw
coraz mniej wygodnie nam
sen
piękny sen
nie chce wciąż
do nas
przyjść
świat
pustych dni
uparcie trwa
może uda się
obłaskawić żal
i powrócą dobre dni
będzie cieszył deszcz
koncert rannych mgieł
który jesień dla nas gra
sen
piękny sen
………………………
może tylko słów
wciąż brakuje nam
wyzwolonych z nocnych trwóg
żeby jeszcze raz
odkryć w blasku świec
zagubiony kiedyś sens
sen
piękny sen
…………………………………
BOŻE ZNAD ŁĄKI
Boże znad łąki
Boże znad lasu
prosimy dzisiaj Cię
daj sercom miłość
daj dłoniom pokój
daj słońce szarym dniom
Boże znad rzeki
Boże znad jezior
prosimy dzisiaj Cię
daj uśmiech twarzom
kolory kwiatom
daj radość dzieciom swym
daj urodę makom, daj niepokój trawie
marzenia o świcie i zielone sny
daj szczęście samotnym, daj śmiałość nieśmiałym
przyjaciół niechcianym, daj drzewo ich cień
Boże znad łąki
Boże znad lasu
prosimy dzisiaj Cię
daj cele drogom
domy ulicom
okrętom cichy port
Boże znad łąki
Boże znad jezior
prosimy dzisiaj Cię
daj tym co mają
daj tym co pragną
i wszystkich zrozumieć chciej
daj słowa nieduże, kochane jak wiosna
niecałkiem już nowe – tak dobrze je znasz
daj ciszę stokrotkom, daj wierzbom płaczącym
dość deszczu i wiatru na sto dużych łez…
DZIĘKUJĘ CI BOŻE
dziękuję Ci Boże
za wierzby przy drodze
cień malwy za oknem
za wiatry znad rzek
dziękuję za maki
za chabry, kąkole
za błękit i zieleń
za ciszę wśród drzew
niepewni wciąż, zagubieni, mali
szukamy Ciebie w niepokojach dnia
rozrzutni w słowach, niepozorni w czynach
a jednak chcemy podziękować Ci…
w pośpiechu wciąż śnimy nasze sny
wśród obcych twarzy, nieznajomych słów
w ulicach godzin przemijamy dziś
a jednak chcemy podziękować Ci…
zdumieni światem, który nam stworzyłeś
przepychem sosen i bogactwem traw
oszołomieni, zachwyceni wiosną
tak bardzo chcemy podziękować Ci
dziękuję Ci Boże………………………………………………………..
JESTEŚ MOJĄ MĄDROŚCIĄ
Boże jesteś miłością
jesteś moją mądrością
jesteś cieniem wierzby przy drodze
jesteś moją tęsknotą
za jedyną wolnością
jesteś łąką i rosą w ogrodzie
jesteś moją radością
roztańczoną o świcie
jesteś kroplą deszczu na szybie
jesteś moją nadzieją
najwspanialszą nagrodą
leśną ciszą wplątaną w igliwie
jesteś moją nagrodą
jesteś moim zwycięstwem
blaskiem słońca i trawą
jesteś we mnie i ze mną
jesteś przy mnie na zawsze
chcę poznawać Cię stale od nowa
ZDĄŻYĆ KOMUŚ MIŁOŚĆ DAĆ
pokonaj własny
ból i łzy
bo trzeba iść
wciąż trzeba iść
i radość nieść
i miłość dać
spragnionym ludziom
smutnym, tak jak ty
ich głos – to przecież Twój głos
ich smutek – to smutek Twój
bo każdy człowiek to Ty
z inną twarzą, innym głosem – Ty
wstań, zarzuć szal
i otwórz drzwi
bo trzeba iść
wciąż trzeba iść
i spieszyć się
tak spieszyć się
by zdążyć
komuś miłość dać
ich głos – to przecież Twój głos
ich smutek – to smutek Twój
bo każdy człowiek to Ty
z inną twarzą, innym głosem – Ty
MIEJSCA W NIEBIE JEST DOŚĆ
dlaczego tak bardzo się spieszysz
przecież miejsca w niebie jest dość
dlaczego tak bardzo się martwisz
że zmęczony Bóg zamknie twój raj jak sklep
a On naprawdę na ciebie poczeka
nie wyśmieje, że nie wiesz jak iść
i na pewno wszystko zrozumie
nie bój się, nie bój się, nie bój się!
a On pamięta, że cię stworzył z miłości
nie po to, żeby twoją bezradnością bawić się
każdą twoją łzę zamieni w radość
nie bój się, nie bój się, nie bój się!
choćbyś nawet niczego nie rozumiał
i nie wierzył w to, w co wierzyć każą ci
On na pewno ci wszystko wybaczy
nie bój się, nie bój się, nie bój się!
a On przecież nie pozwoli ci zabłądzić
wśród przedmiotów, złych zdarzeń i kłamstw
i poczeka, aż twoja dusza do nieba dorośnie
nie bój się, nie bój się, nie bój się!
dlaczego tek bardzo się spieszysz
przecież miejsca w niebie jest dość…
STWORZYCIELU ŚWIATŁA I CISZY
Boże
Ojcze Wszechmogący
stworzycielu światła i ciszy
naszych klęsk
zwycięstw
i codziennej rozterki
bądź pochwalony
w zieleni łąk
czerwieni maków
i błękitach
oczu znajomych
bądź pochwalony
w uśmiechu przechodnia
dłoni otwartej
i Słowie
co może dla mnie
też
się stanie
SYCI I SZCZĘŚLIWI
my – syci i szczęśliwi
w przyjaźni ze światem
niepodzielni panowie
małych, śmiesznych wzruszeń
wielcy, piękni i mądrzy
swoich zalet pewni
w zwątpienie zapadamy
ze zmrokiem
czy te ręce
drapieżne
są moje?
czy te usta
krzyczące
są moje?
czy ten śmiech
bezmyślny
i słowa bez treści
są moje?
moje?
w deszczu z nieba opadła
na ogrody jesień
słońcem po brzegi pełne
liście drzewom pomarły
w dobrowolnej ofierze
złożyły czerwień maki
i łąka nad strumieniem
powiędła i zbladła
za ręce
drapieżne
– moje
za usta
krzyczące
– moje
za mój śmiech
bezmyślny
i słowa bez treści
umarło
kolejne
lato
CZAS NA RADOŚĆ
to już czas – tak to czas
by nauczyć się śmiać
czas na radość – bo Bóg się urodził
to już czas – tak to czas
na kolędy wśród gwiazd
czas uwierzyć, że Słowo się stało
Bóg wybaczył nam dziś niegościnność i złość
obojętność, zwątpienie, niestałość
odnalazł gdzieś w nas słońca ślad, kilka barw
i obudził marzenia ospałe
chcemy dzisiaj Ci dać kłótni, sporów, kłamstw kres
i nienawiść na przyjaźń przemienić
w świecie wojen i zła, w zimie serc chcemy dziś
Twą miłością się z ludźmi podzielić
przychodzimy z ciemności i z dalekich rozpaczy
żeby poznać Twą miłość, w ludziach braci zobaczyć
i powrócić do światła, które kiedyś znaliśmy
i na nowo uwierzyć i na nowo zaistnieć
to już czas – tak to czas
by nauczyć się śmiać
czas na radość – bo Bóg się urodził…
CUD WYDARZY SIĘ
sporów dość, kłótni dość
przecież wszystkich ludzi
wreszcie kochać trzeba
porzuć gniew, porzuć żal
wtedy cud
wydarzy się
śpiewajmy klaszcząc głośno w ręce
o kiedyś w ubogiej stajence
urodził się chłopiec
Bóg – a człowiek, tak jak my
ludziom dobrym, ludziom złym
ten sam Bóg pozwolił żyć na ziemi
kochaj wrogów i przyjaciół
wtedy cud wydarzy się
piękny świat, smutny świat
ciągle ma nadzieję na twą radość
kochaj wiatr, kochaj śnieg
wtedy cud wydarzy się
śpiewajmy klaszcząc głośno w ręce…
IDZIEMY DZIEŃ PO DNIU
idziemy dzień po dniu
wciąż bliżej, bliżej gwiazd
idziemy dzień po dniu
do Ciebie, Ojcze nasz
kilka klęsk, kilka łez, których wstydzisz się dziś
i zmęczenie istnieniem codziennym
i ten smutek, bo dziś znów ktoś kocha Cię mniej
i niepokój przybliża nas też
jakaś twarz, jakieś drzwi, pamiętane od lat
czyjeś dłonie przyjazne i głos
i ten liść, co już opadł nasycony jesienią
deszcz za oknem przybliża nas też
idziemy dzień po dniu…
COŚ OPRÓCZ GWIAZD
znowu jeden dzień
wymknął nam się z rąk
kilka pięknych chwil
umarło zbyt młodo
na ekranach czasu
grają o nas film
o zachłannych rękach
zagniewanych twarzach
a przecież Ty, Boże
nas kochasz od lat
i wszystko rozumiesz
i wszystko chcesz dać
oswajamy nadzieję
wędrując samotnie
przez dni i godziny
przez smutek i ból
szukamy spełnienia
i ciągle wątpimy
czy w niebie nad nami
jest coś oprócz gwiazd
a przecież Ty, Boże
nas kochasz od lat
i wszystko rozumiesz
i wszystko chcesz dać
przywrócimy istnienie
nieprześnionym snom
nauczymy milczenia
nieprzyjazne słowa
obmyjemy z łez
zapłakany świat
damy śpiewać prawdzie
która mieszka w nas
bo przecież Ty, Boże
nas kochasz od lat
i wszystko rozumiesz
i wszystko nam dasz
NA STRUNACH BIAŁYCH DNI
zima, zima dookoła
śpij maleńki, jestem tu
śnieg już przykrył to, co kiedyś
było brzydkie, smutne, złe
a wiatry z siedmiu mórz
zagrają Ci
na strunach białych dni
muzykę snu
a księżyc – srebrny łgarz
opowie Ci
że szczęście było w nas
że widział je
a w ciszy słychać już
uśmiechy gwiazd
po mlecznej drodze w noc
wędruje czas
zima, zima dookoła…
OJCZE NOCY BEZSENNYCH
Boże, Ojcze nocy bezsennych
i wieczorów chorych od skarg
popatrz na moje małe serce
i płacz razem ze mną w ten zły, martwy czas
nad nadzieją, co jeszcze do mnie nie przyszła
i nad smutkiem, co w pustych dłoniach dojrzewa
nad zwątpieniem, żalem i rozterką
nad pragnieniem szczęścia cichego
wybacz chaos codziennej udręki
szarych godzin i minut zbyt długich
wybacz myśli bolesne od tęsknot daremnych
wybacz – nie taka chciałam być
za snem zaczajoną samotność
może znowu uda się obłaskawić
i odrzucić daleko za zmierzch
obojętność, co jak drzazga boli
wtedy zapalę w gwiazdach noc
i ciszę rozwieszę po ścianach
słowa rzucone byle jak
może na miłość do Ciebie poskładam